piątek, 26 lipca 2013


Znowu znikam na dwa tygodnie. Mieszkanie już znalazłam, i jeszcze po powrocie dwa miesiące wakacji. Żyć nie umierać.

poniedziałek, 22 lipca 2013


Dziś złapało mnie takie uczucie, że jednak to lato mija strasznie szybko. Mam wakacje od 20 maja czyli jestem już na urlopie od 2 miesięcy, czyli że normalnie wracałabym już do szkoły. I jeśli bym się spytała czy jestem już wypoczęta, odpowiedziałabym tak, fizycznie z pewnością. Mimo to czuję że tego prawdziwego lenistwa psychicznego jeszcze nie zaznałam. Czekam więc na ten dzień cierpliwie. Tymczasem wykonuje swoje życiowe zadania, cele które sobie obrałam. Postanowiłam w końcu zacząć spełniać swoje marzenia a nie wiecznie o nich myśleć czy mówić. 

Zdjęcia zrobione dziś kiedy to byłam na spacerze z najcudowniejszą osoba pod słońcem, z którą rozmowa zawsze mi się klei, a nudne wieczory stają się najlepszymi w moim krótkim życiu :)


wtorek, 16 lipca 2013


Złapać dystans, spojrzeć z boku, bez refleksji, męczących myśli, uciążliwych pytań, przyjąć życie takim jakie jest.

wtorek, 9 lipca 2013


 Nadal w Chorwacji. Czekam na wyrok w sprawie swojej studenckiej kariery. Jak się nie dostanę jadę na rok do USA. Basta.


niedziela, 7 lipca 2013

lovran

Zawsze zachwyca mnie ten kontrast kiedy zaraz po przyjeździe w nowe miejsce, łapiesz za aparat i biegniesz by zrobić zdjęcia okolicy, tego co w danym miejscu cię zachwyca. Potem oceniając rezultaty stwierdzasz że nawet jesteś zadowolony z efektu, ale czegoś tu brak, coś nie pasuje. Po kilku dniach, chodzenia tam i z powrotem, oglądania wszystkiego wciąż na nowo, poznajesz to miejsce. Znajdujesz rzeczy ważne i mniej ważne, dzielisz miejsce na kategorie, zaczynasz widzieć jego prawdziwe oblicze. Wtedy wiesz po co tu jesteś, po co trzymasz ten aparat i co chcesz światu pokazać. Wtedy właśnie na zdjęciach pojawia się to coś. Twoja świadomość, a nie, przypadkowy zachwyt. To nigdy się nie zmienia i ilekroć jestem gdzieś w nowym miejscu, zazwyczaj potrzebuję kilku dni na to żeby wydobyć z okolicy coś swojego. Tak było i tym razem w Chorwacji w Lovran. Cieszę się że dziś miałam szansę wyjść i zrobić to co zrobiłam.

Na ten czas, podzieliłam Chorwację na kilka kategorii.
Stare samochody.


Na początku dziwiłam się dlaczego wszystkie samochody z tutejszą rejestracją są takie malutkie, a tylko te przyjezdne szerokie, wygodne i wielkie. Odpowiedź znalazłam wjeżdżając pod górę przez kręte, wąskie uliczki do miejsca mojego noclegu, rodzinną kią rozmiarów raczej sporych. Wszystkie drogi są dwukierunkowe, ale wierzcie mi, wystarczy samochód nieco większy niż toyota yaris i już są problemy. Jest po prostu wąsko, stromo i znaki takie jak pierwszeństwo przejazdu nie istnieją. Na ogół Chorwaci raczej nie przejmują się przepisami drogowymi. Włączenie kierunkowskazu to już jest coś, nie wspominając o bardzo częstym trendzie, parkowania na stopie i udawaniu się na zakupy. A ja myślałam, że Włosi są szaleni na drogach.

Druga kategoria-przypadkowe odkrycia.


No właśnie, przypadkowe odkrycia. Tu na Istrii, im dalej idziesz tym więcej odkrywasz. Wybrzeże ma nieregularny kształt, praktycznie cały czas się skręca i właśnie za każdym takim zakrętem kryje się coś niezwykłego. Również w miastach, Opatiji, Puli czy w Lovranie skąd pochodzi większość zdjęć, znajduje się masa ukrytych uliczek, pięknych widoków zasłoniętych roślinami. Tak czy owak, będąc tu już dość długo, wiem że nie odkryłam nawet połowy tego co może mi zaoferować to miejsce.

Kategoria trzecia-włoskie uliczki


Spacerując po raz pierwszy po Lovrańskim rynku, nie mogłam zrozumieć dlaczego, będąc w Chorwacji, na każdym kroku napotykam włoskie zabudowania. Stary poczciwy internet wyjaśnił mi iż przez większość czasu Istria pozostawała pod wpływami Włoch, więc zagadka rozwiązana. Tak czy owak, mnie się to bardzo podoba, jako że moje serce należy do Włoch, więc wybierając się tu, nie musiałam rezygnować z malowniczych krajobrazów. Jednakże lody włoskie, a chorwackie to jak niebo i ziemia. W takiej właśnie kolejności.