wtorek, 30 października 2012


Chciałabym znowu tam być. Spać po kilka godzin na plaży, z rozwianym piaskiem i przy 20st. okrywać się szczelnie kocem i czytać czytać. Ja chcę z powrotem nad morze.

poniedziałek, 29 października 2012


 No jakoś leci. Znalazłam już czapkę i szalik i wmawiam sobie, że będzie mi cieplej. Nadal męczę się na zamknięciem portfolio i piję stanowczo za dużo herbaty z sokiem malinowym. A jakby ktoś przypadkiem chciał wiedzieć to moimi ulubionymi kwiatami są róże. Byle nie żółte.


sobota, 27 października 2012


Za oknem śnieg, matura z matmy nie poszła, nie wiem gdzie jest mój szalik i czapka, a przez ostatnie dwa dni zrobiłam tyle co nic. No ale patrząc na plusy to tak: przestało mnie wszystko irytować, nadciągającą zimę mam głęboko, maturę z matmy usprawiedliwiam tym, że byłam w przedegzaminowoprawojazdowym stresie, a z tego co mi wiadomo jutro ma być już normalna temperatura. Tak ogólnie to chciałabym, żeby był jeszcze lipiec i chciałabym upiec jakieś ciasto z malinami. To właściwie tyle. A no i w takie śnieżne dni kiedy wydaje mi się że święta tuż tuż, przypominam sobie o noworocznych postanowieniach. Tak więc idę sprawdzić czy cokolwiek udało mi się zrealizować :) A Wam, życzę miłego dnia ;)


PS. Właśnie sprawdziłam te postanowienia i właściwie żadnego nie zrealizowałam!  W sumie mam jeszcze kilka miesięcy, ale nie oszukujmy się, nie znajdę już pracy, nie skończę robić portfolio i raczej nie pojadę zaraz do Włoch. Achhhh.

środa, 24 października 2012


Chyba potrzebuję czegoś mocniejszego, żeby przetrwać. Co za ludzie, szkoda gadać. Mimo tego iż wszystko jest na nie i w ogóle do bani, postanowiłam się nieco rozchmurzyć. Dużo pieniędzy wydaje na basen, odmrażam sobie tyłek na dworze i pije litrami herbatę z melisą. Myślę jeszcze o tym, żeby pójść na jakąś siłownie i porządnie wyładować swoją agresję na worku bokserskim. Puki co nosi mnie jak nigdy.


wtorek, 23 października 2012


Wybaczcie, ale dziś zachowam dla siebie moje przemyślenia gdyż wzbiera we mnie głęboka frustracja.

wtorek, 16 października 2012


 Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że czas narodowego smutku nastał. No może nie wszyscy, ale na pewno większość z nas traci zapał, chęci do czegokolwiek. Nagle cały świat stał się szary i wszystko to co jeszcze nie tak dawno sprawiało, że jakoś to będzie, teraz przestało cieszyć. Jeśli chodzi o moją skromną osobę, bo nie oszukujmy się jest to blog raczej o mnie i moim narcyzowatym świecie, to mogę powiedzieć tylko tyle iż zawisłam nad granicą. Jestem gdzieś pomiędzy smutkiem, rozczarowaniem, złością, a radością, podekscytowaniem i spokojem. Jak pewnie możecie się domyśleć, taki stan psychiczny nieco męczy, zwłaszcza jeśli przechodzę przez wszystkie stany na dobę, dzień w dzień, tak mniej więcej od 3 tygodni. No, ale, artyści muszą cierpieć. Ciekawi mnie tylko jakie piętno wywrze na mnie ten dziwny okres czasu. Kończąc już, chciałam przekazać dobre słowa wszystkim tym, którzy cierpią na tą tymczasową jesienną nie wiadomo co. Trzymajcie się i myślcie o wakacjach :) Złota rada, ot co.


poniedziałek, 15 października 2012


 Chyba nie muszę nic mówić. Dziękuje mojej ulubionej modelce-Oli :)


sobota, 13 października 2012


 Codziennie budzę się i zastanawiam. Staram się cieszyć każdą chwilą, ale czasem to po prostu za mało. Chcę czegoś więcej. Denerwuje mnie takie kręcenie się w kółko. Chcę życia z dreszczykiem emocji. Chyba najwyższy czas po prostu się zakochać.



piątek, 5 października 2012


 Jest coś takiego w tej jesieni co sprawia, że zima wydaje się być czymś abstrakcyjnym. Wciąż mam wrażenie, że lato za chwilę się powtórzy, że minie gdzieś tam powoli i wiosna, że zawsze będzie słonecznie i liście będą niesione przez wiatr.


środa, 3 października 2012


Dzień jest stanowczo zbyt krótki. Choćbym nie wiem jak chciała, nigdy nie udaje mi się zrealizować wszystkiego co sobie zaplanuje. Nie wiem, może to czasem zbyt ambitne plany, a może lenistwo. Tak czy owak, już wiem, że wszystkiego zrobić się nie da i pozostaje nam wybór. Robić to co chcemy, czy to co musimy. Raczej każdy wybrałby pierwszą opcję. Niestety realnie sprawę biorąc, musimy być przygotowani na rozczarowanie. Życie nie może składać się tylko z tego co chcemy, czasem trzeba zrobić coś na mus. I właśnie dziś zastanawiałam się jak zmienić obowiązek w przyjemność. Czy to zadanie trudne? Bardzo. A czy wykonalne? Nie mam wyboru. Nie chcę spędzić całego swojego życia w oczekiwaniu na kolejny urlop. Nie chcę gonić za czymś co i tak prędzej czy później znika. Tak bardzo nie chcę się bawić w dorosłe zabiegane życie. Chciałabym, za kilkadziesiąt lat mieć w sobie wystarczająco dużo optymizmu i siły by jakoś utrzymać się przy sobie. I tego Wam życzę.

wtorek, 2 października 2012


Jak to zazwyczaj ze mną bywa, wystarczą dwa dni nic nie robienia i już całkowicie nic mi się nie chce. Muszę się jakoś zebrać, bo zadania na biurku rosną i rosną. Póki co, jakoś się powoli już odnalazłam w tym całym szale. Mam teraz czas na to i tamto. Dobrze bardzo się stało. Mogę robić to co muszę i robić to co chcę.

poniedziałek, 1 października 2012


 No właśnie tak to teraz wygląda. Mam zamiar trochę poeksperymentować ze światłem. Tak zwana sztuka dla sztuki. Nie obrażę się, jeśli nie polubicie :)