wtorek, 30 października 2012
sobota, 27 października 2012
Za oknem śnieg, matura z matmy nie poszła, nie wiem gdzie jest mój szalik i czapka, a przez ostatnie dwa dni zrobiłam tyle co nic. No ale patrząc na plusy to tak: przestało mnie wszystko irytować, nadciągającą zimę mam głęboko, maturę z matmy usprawiedliwiam tym, że byłam w przedegzaminowoprawojazdowym stresie, a z tego co mi wiadomo jutro ma być już normalna temperatura. Tak ogólnie to chciałabym, żeby był jeszcze lipiec i chciałabym upiec jakieś ciasto z malinami. To właściwie tyle. A no i w takie śnieżne dni kiedy wydaje mi się że święta tuż tuż, przypominam sobie o noworocznych postanowieniach. Tak więc idę sprawdzić czy cokolwiek udało mi się zrealizować :) A Wam, życzę miłego dnia ;)
PS. Właśnie sprawdziłam te postanowienia i właściwie żadnego nie zrealizowałam! W sumie mam jeszcze kilka miesięcy, ale nie oszukujmy się, nie znajdę już pracy, nie skończę robić portfolio i raczej nie pojadę zaraz do Włoch. Achhhh.
PS. Właśnie sprawdziłam te postanowienia i właściwie żadnego nie zrealizowałam! W sumie mam jeszcze kilka miesięcy, ale nie oszukujmy się, nie znajdę już pracy, nie skończę robić portfolio i raczej nie pojadę zaraz do Włoch. Achhhh.
środa, 24 października 2012
Chyba potrzebuję czegoś mocniejszego, żeby przetrwać. Co za ludzie, szkoda gadać. Mimo tego iż wszystko jest na nie i w ogóle do bani, postanowiłam się nieco rozchmurzyć. Dużo pieniędzy wydaje na basen, odmrażam sobie tyłek na dworze i pije litrami herbatę z melisą. Myślę jeszcze o tym, żeby pójść na jakąś siłownie i porządnie wyładować swoją agresję na worku bokserskim. Puki co nosi mnie jak nigdy.
wtorek, 16 października 2012
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że czas narodowego smutku nastał. No może nie wszyscy, ale na pewno większość z nas traci zapał, chęci do czegokolwiek. Nagle cały świat stał się szary i wszystko to co jeszcze nie tak dawno sprawiało, że jakoś to będzie, teraz przestało cieszyć. Jeśli chodzi o moją skromną osobę, bo nie oszukujmy się jest to blog raczej o mnie i moim narcyzowatym świecie, to mogę powiedzieć tylko tyle iż zawisłam nad granicą. Jestem gdzieś pomiędzy smutkiem, rozczarowaniem, złością, a radością, podekscytowaniem i spokojem. Jak pewnie możecie się domyśleć, taki stan psychiczny nieco męczy, zwłaszcza jeśli przechodzę przez wszystkie stany na dobę, dzień w dzień, tak mniej więcej od 3 tygodni. No, ale, artyści muszą cierpieć. Ciekawi mnie tylko jakie piętno wywrze na mnie ten dziwny okres czasu. Kończąc już, chciałam przekazać dobre słowa wszystkim tym, którzy cierpią na tą tymczasową jesienną nie wiadomo co. Trzymajcie się i myślcie o wakacjach :) Złota rada, ot co.
poniedziałek, 15 października 2012
środa, 3 października 2012
Dzień jest stanowczo zbyt krótki. Choćbym nie wiem jak chciała, nigdy nie udaje mi się zrealizować wszystkiego co sobie zaplanuje. Nie wiem, może to czasem zbyt ambitne plany, a może lenistwo. Tak czy owak, już wiem, że wszystkiego zrobić się nie da i pozostaje nam wybór. Robić to co chcemy, czy to co musimy. Raczej każdy wybrałby pierwszą opcję. Niestety realnie sprawę biorąc, musimy być przygotowani na rozczarowanie. Życie nie może składać się tylko z tego co chcemy, czasem trzeba zrobić coś na mus. I właśnie dziś zastanawiałam się jak zmienić obowiązek w przyjemność. Czy to zadanie trudne? Bardzo. A czy wykonalne? Nie mam wyboru. Nie chcę spędzić całego swojego życia w oczekiwaniu na kolejny urlop. Nie chcę gonić za czymś co i tak prędzej czy później znika. Tak bardzo nie chcę się bawić w dorosłe zabiegane życie. Chciałabym, za kilkadziesiąt lat mieć w sobie wystarczająco dużo optymizmu i siły by jakoś utrzymać się przy sobie. I tego Wam życzę.
wtorek, 2 października 2012
Jak to zazwyczaj ze mną bywa, wystarczą dwa dni nic nie robienia i już całkowicie nic mi się nie chce. Muszę się jakoś zebrać, bo zadania na biurku rosną i rosną. Póki co, jakoś się powoli już odnalazłam w tym całym szale. Mam teraz czas na to i tamto. Dobrze bardzo się stało. Mogę robić to co muszę i robić to co chcę.
Subskrybuj:
Posty (Atom)